Hej
Tak w sumie, nie mam nic wam do przekazania, więc od razu przechodzę do rozdziału.
Dziś też bez myśli przewodniej
Miłego czytania c;
-Pasażerowie wysiadający w Buenos Aires proszeni o przygotowanie się, niedługo dojeżdżamy.
Czyli to prawda. Wraca do rodzinnego domu, wraca do brata, do przyjaciół, do rodzi... No tak.. jej rodziców tam nie ma.Ale Leon jej wyjaśni , dlaczego tak się stało... Dlaczego zostawili jego, dlaczego zostawili ją! Ach... Nie ma zamiaru o tym myśleć.
Drzwi otworzyły się, ponownie znalazła się na peronie , na którym ostatnio była 2 lata. Miejsce gdzie polało się tyle łez, miejsce , w którym się żegnała i ta ławka.. ławka, na której rozmawiała z Maxim..
Tak, Maxi. To jej wyzwanie, porozmawiać z Maxim. Jej rozmyślenia przerwał krzyk. Ktoś wykrzykiwał jej imię. Obróciła się wokół własnej osi. Ujrzała chłopaka , z którym przez telefon rozmawiała parę dni temu. Leon, jej brat.
-Leon!-krzyknęła, wypuściła walizki z rąk i pobiegła w jego stronę. Ze łzami w oczach rzuciła mu się na szyję. Jej kochany brat znowu przy niej. Znowu może go zobaczyć, usłyszeć.
-Już nigdy Cię nie opuszczę, siostrzyczko.-szepnął jej szybko do ucha i mocniej uścisnął. Przypomniała sobie ich pożegnanie, jakie to są różne emocje. Wtedy niesamowity smutek, teraz nieposkromiona radość. Wiedziała,że już nigdy nie wyjedzie na tak długi czas. Nie będzie wstanie go zostawić, za bardzo kocha go. Niesamowita miłość pomiędzy rodzeństwem, prawda?
Nie mógł uwierzyć, że jego mała siostra, ukochana Camilka znów jest przy nim. Że znów ma kim się zająć. Może pomiędzy nimi był tylko rok, różnicy, ale Leon nadal w niej widział Małą Camilcię.
-Kocham Cię, Braciszku.- powiedziała załamującym się głosem. Po jej policzkach spłynęły kolejny łzy, łzy szczęścia, oczywiście.
-No już, nie płacz. - wytarł dłonią jej łzy.Puścił ją i wziął jej walizki. - Wracamy do domu? - zaproponował, po czym szczerze się do niej uśmiechnął.
Wiedział, dobrze wiedział,że czeka ich jeszcze jedna rozmowa. Niezbyt przyjemna.. rozmowa o rodzicach. Sam ich nie rozumiał. Nie wie, czy po prostu stchórzyli, czy on sam czymś zawinił. Nie dowiedział się, krótka chwila. To właściwie nie była rozmowa , tylko wymienie zdań.
Powiedzieli,że zostawiają dom Camilli i jemu i wyszli z domu. Jakie to było głupie! Kocha swoich rodziców, ale tego im nie wybaczy. Przecież oni dobrze wiedzieli,że niedługo miały minąć 2 lata od wyjazdu Camilli. Że niedługo miała wracać. Boże, ona ma 18 lat, potrzebuje rodziców. On jej matki i ojca nie zastąpi. Nie jest w stanie.
Wpakował walizki do granatowego, dość dużego auta.
-To twoje? Masz prawo jazdy?- spytała go rudowłosa, wsiadając do samochodu.
-Jak widać.- powiedział wyraźnie dumny z siebie. Uśmiechnął się do niej promiennie i odpalił samochód.
-Ty zdałeś? Ty? - nareszcie! Tak, wróciła ta stara Camila. Wesoła, żartobliwa, czasami trochę wredna. Tak to jego Camila.
-Oo moja droga, doigrasz się. Tak do brata mówić? I to jeszcze starszego?- wyjął kluczyki ze stacyjki i zaczął łaskotać dziewczynę. Ta tylko piszczała i co chwilę wykonywała jakieś energiczne ruchy.
-Leon,przestań, no Leon, no! - rozchichotana poddała się łaskotkom brata. Już dawno jej takiej nie widział,z resztą już dawno w ogóle jej nie widział. Koniec! Musi wyrzucić z głowy te myśli, jeżeli już tu jest to trzeba korzystać.
-No dobra,dobra.- skończył ją łaskotać i ponownie wsadził klucz do stacyjki, odpalił samochód i ruszył w stronę domu.
Wszystko wróciło, każdy kawałek Buenos Aires coś jej przypominał. Wesołego, smutnego... teraz zrozumiała,że wróciła. Że wróciła do starego, cudownego życia. Uśmiechnęła się sama do Siebie. Potem odwróciła się w stronę brata. Był skupiony na drodzę. Jechał na prawdę perfekcyjnie. Była bardzo zdziwiona ,że on już ma prawo jazdy. Tyle wydarzyło się gdy jej nie było.
Jej rozmyślenia przerwał dzwonek telefonu. Wyjęła go z kieszeni i odebrała.
-Camila? Camila? - usłyszała jakiś melodyjny głos. Kojarzyła go, choć nie mogła przypomnieć sobie twarzy jej właścicielki.
-Słucham?- odpowiedziała trochę zdezorientowana.
-Odebrałaś! Nareszcie! Myślę,że powinnaś wiedzieć. Leon gdzieś zniknął, zobaczyłam go jak wyjeżdżał z waszego domu, nic mi nie powiedział.- już wiedziała, to była Francesca. Bardzo się byle czym denerwowała, a przy tym mówiła bardzo niewyraźnie.
Rudowłosa roześmiała się. Zawsze śmieszyło ją panikowanie przyjaciółki.
-Leon jest obok mnie, jeszcze żyję.- zaśmiała się jeszcze głośniej.
Brunet spojrzał na nią zdziwiony
-Przyjechał do Ciebie?!- krzyknęła zdziwiona.
Camila nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Podała komórkę bratu i to on tłumaczył się Francesce.
Już ma wszystkich przy sobie.
Koniec był trochę w nie moim stylu. Rozdział mdły, nijaki. Nie jestem zadowolona, no cóż.
Kolejny rozdział już niedługo.
Cudowny! Czekam na jakiś moment Caxi, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Odaj tlenciir. Czekam na nastepny. Wpadniesz n amojego bloga?
OdpowiedzUsuńMoje-oneshoty.blogspot.com