A więc, na początku przepraszam was za tak wielkie spóźnienie,zawiodłam, wiem. Postaram się to naprawić, więc widziemy się w następnym rozdziale, miłego czytania c;
Minął tydzień od jej przyjazdu. Przywitanie się z wszystkimi było na prawdę niesamowite. Znowu poczuła,że żyje. Znowu wie,że komuś na niej zależy,że nie jest sama.
Zrozumiała jak przez ten czas brakowało jej bliskich. Przyjaciół, rodziny... Z rodziną to jest bardziej skomplikowane, teoretycznie ma dość dużą, ale przyniej jest tylko brat. Rodzice wyprowadzili się jakiś czas temu, dziadkowie i wujkowie mieszkają od zawsze za granicą.
Jednak przyjaciele zdecydowanie jej to wynagradzają.
Francesca odpowiedzialna, opiekuńcza,zawsze może się jej poradzić - zastępuje jej matkę, a Leon, jej brat momentami ojca.. Warto wspomnieć,że Leon jest z Francescą, z Violettą kontakty się urwały, zrobiła się, jak to określił Marco-parszywa. Trochę jednak była smutna, w końcu straciła 3 osoby w bardzo szybkim czasie, rodziców i przyjaciółkę.
Rodzice Camili i Leona dzwonili co jakieś dwa tygodnie, mówili ,że są zajęci, że mają dużo roboty. Rudowłosa wierzyła im, ale Leon dobrze wiedział,że to słaba wymówka. Nie chciał ranić i martwić siostry, więc tego jej nie uświadomił. Rodzeństwo nadal miało bardzo dobre kontakty, nic się nie zmieniło i raczej zmienić nie miało.
-Camila, co się dzieje? Powinnaś być radosna, a tak nie jest...- Leon usiadł koło dziewczyny i popatrzył jej w oczy. Wiedział,że z siostrą jest coś nie tak. Ona zaś nie chciała mu mówić o tym co zobaczyła. Było to dla niej na prawdę przykre, nie do wierzała, że coś takiego miałoby miejsce, nie kiedyś. A teraz? Zmieniło się,zdecydowanie na gorsze.
-Nic, Leon. Jestem szczęśliwa, na prawdę. - odwróciła wzrok i zaczęła się w niego bezcelownie przyglądać. Nie lubiła oszukiwać brata, ale czasami musiała, to akurat był ten moment. Może on wiedział o zaistniałej sytuacji, ale nie mógł się dowiedzieć tego,że ona tak zareagowała.
Wyjął z jej uścisku telefon i położył go obok siebie. Zmusił ją,żeby na niego popatrzyła.
-Zostaw mnie...- popatrzył na Camilę zszokowany, nigdy się do niego tak nie zwracała.
-Co?- nic więcej nie zdołał wyksztusić.
-Nie słyszałeś ?! Daj mi spokój! -wstała, wzięła do ręki i pobiegła do swojego pokoju,zamknęła się w nim. Położyła się na łóżku,a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Ponownie w telefonie wybrała odpowiedniego SMS'a.
Od Francesca:
Wiem,że to nie jest dla ciebie miły widok, dobrze wiem,że mówiłaś,że ci zależy,że chcesz odbudować kontakty,że jest do dla ciebie ważne, ale musisz o tym wiedzieć.
Sama wiadomość dużo nie mówi, bardziej chodzi o załączone zdjęcia
Na jednym, agresywny, umięśniony Maxi bijący jakiegoś chłopaka. Nie wyglądał jak on, był ubrany na czarno, bokserka pokazywała jego umięśnione ciało. Popatrzyła dokładniej, zobaczyła jakieś szramy.. czy to blizny? Ale po czym?
Na drugim zaś płakał, bijąc zaciśniętą dłonią w pień drzewa.
Zaczęła głośniej płakać. Już po chwili rozległo się głośne pukanie do jej pokoju, nie zareagowała.
-Camila, co się dzieje?! Otwieraj te cholerne drzwi!- szarpał za klamkę. Uznała,że powinna mu otworzyć. Wzięła do ręki telefon i drżącą dłonią otworzyła drzwi, nie czekała na słowa brata, pokazała mu zdjęcia.
- Kiedy to się zaczęło!? Kiedy się tak zmienił?!-złapał ją za ramię, lecz ona się wyrwała.
-Uspokój się!
-Odpowiedź mi na pytanie! - patrzyła na niego wściekłym wzrokiem przez gorzkie łzy.
-Od twojego wyjazdu..