Hej
Postanowiłam napisać 2 część twgo jakże marnego One Shot'a.
I to zasługa Justynki <3 Której komentarz wiele mi dał. Dziękuje!
Nie będę przedłużać, miłego czytania ^-^
Wprowadzenie:
Gdy na pierwszy rzut oko, już wszystko zostało zniszczone. Czy uda im się to naprawić? Czy będą chcieli? Uda im się zapomnieć?
Jednak, jednej osobie będzie bardzo trudno. Zniszczona psychicznie zajdzie na złą stronę.
Parring: Fande.
Kobieta, z reguły silna , poddała się. Nie była w stanie dalej walczyć. Popadła w depresje. Zdrada mężczyzny zniszczyła ją i jej uczucia. Przez jej myśli przebiegało to,żeby ze sobą skończyć. Ale czy to nie byłaby ucieczka? Jednak jeden ruch nożem i jej życie stałoby się piękniejsze. Dlaczego? Bo jej życia by już nie było. A czy to nie dałoby sadysfakcji Facundowi? Że tak potwornie ją zranił? Ona tak uważa, jednak on bardzo się martwi. I też blisko był załamania, bo jest potwornie zakochany w tej kobiecie.
Przechodzi obok sklepu, weszła do środka, wzięła wszystkie potrzebne artykuły i stanęła przy kasie. Spojrzała na półke z butelkami,które zawsze omijała jak ognia. Teraz, nie myślała.
-Poproszę jeszcze 2 butelki wódki. - powiedziała pewna tego co robi.
-Jakie?
-1 litrowe, byle mocne.
-Dobrze. - Candelaria zapłaciła za zakupy i poszła do domu.
Usiadła na kanapie, przed nią stały butelki, które robiły z nią coś niewyobrażalnie złego. Była tak zdesperowana,że bez zawahania zaczęła wypijać zawartość jednej z butelek. Swoje smutki zatopi w właśnie w alkoholu. W końcu straci przytomność i nie będzie jej tak źle. To było jej teraźniejsze marzenie. Jak już pewnie wiadomo alkochol działał bardzo źle na Candelarię. Ale teraz nie myślała, piła bez umiaru.
Już na wpół nieprzytomna zaczęła pić z drugiej butelki. Była z siebie zadowolona, nawet bardzo,choć nie powinna. Wstała, przewracając się robiła straszny bałagan w swoim zadbanym domu. Nie doszła na górę, straciła przytomność na jednym z schodków.
***
Smutek zawładnął nim i jego ciałem. Nie myślał o sobie i o swoich problemach tylko o Candelarii. Stracił ją,kobietę swego życia.
Mam się poddać? - zadawał sobie te pytanie. Nie! Będzie o nią walczyć. O swoją miłość,tylko ona się dla niego liczy. Nie chce żadnej innej!
Przeszedł obok domu ukochanej. Drzwi były uchylone, przestraszył się. Wszedł do jej domu i zamknął drzwi. Zaczął się rozglądać, wszędzie był okropny bałagan, jakieś pobojowisko! A jeśli ktoś się wkradł... O boże! A jeśli zrobił coś Cande!? Spojrzał na schody, leżała na nich nieprzytomna rudowłosa. Podbiegł, położył ją na swoich kolanach.
-Candelaria! Kochanie!- krzyknął płaczliwym głosem.
Po chwili wyczuł od niej alkochol... Piła? Przestraszył się. Wiedział jak alkochol działa na tą kobietę. Już po 1 drinku miała dość... Ciekawe ile teraz wypiła?... Ale aż do nieprzytomności! Więc pewnie nie mało...
Jej ciało było czerwone i bardzo ciężko oddychała. Czuł się winny. Bo przecież przez niego ona jest w takim stanie! Pragnął jej pomóc.. musiał. Wziął kobietę na ręcę. Usiadł z nią na rozłożonej kanapie. Popatrzył na stolik. Leżały na nim dwie butelki! I to jeszcze tej najmocniejszej wódki..
-Cande. Coś ty ze sobą zrobiła?! - jej oddech robił się coraz cięższy. Wyglądało to co najmniej okropnie... Otworzył okno i mocno przytulił kobietę.
-Będzie dobrze.. wytrzymasz to. - tak bardzo się bał, bo ostatnim piciu alkocholu przez Cande nie była w stanie normalnie funkcjonować przez tydzień, a wtedy wypiła tylko 2 drinki!
Mijały godziny. Kobieta robiła się coraz bardziej czerwona. Co jakiś czas po jej policzkach spływały łzy. Jakby chciała przestać "spać", a nie mogła. Nie mógł na to patrzeć, ale musiał,chciał być przy niej. Poszedł do łazienki.
Nadal pijana kobieta obudziła się. Walnęła ręką w butelkę, która spadła na podłogę i potłukła się. Candelaria przez przypadek stanęła na rozbite szkło. Zaczęła krzyczeć, nadal nie panowała nad sobą, nadal w jej żyłach krążył alkochol, który sterował kobietą, jak i każdą inną osobą,który go wypiła.
Mężczyzna wybiegł z łazienki. Szybko podszedł do kobiety.
-Candelaria!
Ona zaczęła mamrotać coś pod nosem. Z jej stóp sączyła się krew, a kawałki szkła rozcinały skórę.
-Pójdź spać. Spokojnie... ci pomogę...- położył jej głowę na oparciu kanapy i zaczął opatrywać ranę.